Davinie
drżały ręce.
Stało się.
Musiała działać szybko i uratować sowę. Zyskała tym zaufanie oraz wdzięczność
Teda, niemniej jednak obrót spraw wytrącił ją z równowagi. Miała realizować
swój plan powoli i z należytymi środkami ostrożności. Gdyby pozwoliła Isabel
umrzeć, a później młody Lupin dowiedziałby się o tych mocach, mógłby mieć jej za
złe, że nie wykorzystała ich, by ocalić jego ptasiego pupila. Działała raczej
pod wpływem emocji, zaskoczona, że ze wszystkich sów w Hogwarcie to właśnie tej
należącej do Teda wydarzyła się krzywda. Ted mógł mieć rację, że wina leżała po
stronie pozbawionego skrupułów Baldrica.
– Nie myśl o
niczym, dasz radę – wyszeptała Ślizgonka, opierając czoło o zimną taflę lustra.
Spędziła w łazience już pół godziny, na zmianę obmywając twarz i dłonie, ale
chłodna woda nie dawała dziewczynie ukojenia. Nie była przygotowana na rozmowę
z Tedem. Znała go zaledwie kilka dni, a co najważniejsze, nie skończyła czytać zapisków
sprzed osiemnastu lat. Bez tego sama nie mogła wiedzieć, kim jest, mimo
domysłów i efektywnego łączenia elementów w całość.
Co miała
powiedzieć Puchonowi? A może...
Davina
podniosła z podłogi skórzaną torbę i wyjęła z niej własny pamiętnik. Pisała w
nim rzadko, ale pilnowała tej cennej rzeczy jak oka w głowie. Spomiędzy
środkowych kartek wysunęła stronę wyrwaną z dziennika brytyjskiego towarzysza
Ruxandry, Oliviera Hamiltona. Mężczyzny, który prawdopodobnie był jej ojcem.
Na
pożółkłym, wystrzępionym skrawku papieru z porozrzucanych liter zaczęły
formować się poprawne zdania. Davina wzięła głęboki oddech i przebiegła
wzrokiem po wpisie z czerwca tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego siódmego
roku. Dotyczył on nocy przesilenia letniego.
Wreszcie
poznaliśmy z Ruxandrą przepowiednię. Jest straszna i jednocześnie fascynująca,
i nie śniłaby się żadnemu czarodziejowi z odległych Wysp Brytyjskich. Dziecko,
które rozwija się pod sercem mojej ukochanej, otrzyma cudowny dar i tym samym
posiądzie niezwykłe moce. Zaczną się ujawniać już we wczesnym dzieciństwie, tak
zapewniają kapłanki. Wychowany w wierze i wśród modłów, mój potomek pod pilnym
okiem mistrza będzie trenować walkę. Wszystko po to, by zgładzić
najsilniejszych wrogów Soarów.
Usłyszałem
dzisiaj, jak Mira mówi, że to nie zwyczajny czarodziej, a Wybranek. Lub Wybranka,
o ile dziecko będzie dziewczynką. Marzyłem o córce, ale czy tak delikatna
istota zniesie trudy swego wyjątkowego życia? Co, jeśli zacznie się bać Światła
i Czasu?
Młoda czarodziejka
spojrzała na swoje odbicie, dziwnie poruszona. Po raz kolejny zdała sobie
sprawę, ile straciła, jeżeli rzeczywiście pamiętniki należały do jej
najbliższej rodziny. Dlaczego trafiła do szkockiego sierocińca niedługo po
narodzinach i o byciu czarownicą dowiedziała się dopiero po jedenastych
urodzinach, wraz z przyjściem listu z Hogwartu?
– Skup się
na ostatnim zdaniu – mruknęła. – Wiem już o świetle, ale czas? Co z nim? –
zapytała swojej lustrzanej bliźniaczki, która wydawała się tak samo zbita z
tropu, jak Davina. Pragnęła spróbować, a jednocześnie ogarniał ją strach przed
nieznanym i ewentualną porażką.
– Mogę to
naprawić. Czuję to – powiedziała do siebie. W okolicach klatki piersiowej
dopadł ją znajomy świąd. Jak wtedy, gdy po raz pierwszy użyła mocy światła. To
właśnie z głębi serca musiały pochodzić te nadprzyrodzone zdolności.
Davina
wbiegła do wolnej kabiny i usiadła na sedesie. Nie wiedziała, co dokładnie ma robić.
Intensywnie myślała o nocnej rozmowie z Baldrikiem. Okazała mu zbytnią obojętność
i zdominowała go.
Tylko on
mógł wpaść na pomysł skrzywdzenia Teda poprzez zranienie jego zwierzęcia.
Ślizgon dysponował czarnym orłem, który siał postrach wśród hogwarckich sów i
na rozkaz pana z pewnością podzióbałby innego ptaka. Davina musiała sprawić, by
Baldric trzymał się z daleka od niej i od Puchona. Zamknęła oczy i przywoływała
w pamięci obrazy. Najpierw mgliste, a później coraz wyraźniejsze i bardziej
szczegółowe. Odtwarzała własne słowa. Bardzo chciała się znaleźć tam jeszcze
raz i zmienić bieg wydarzeń. O ile blondyn stał za atakiem na Isabel,
zapobiegnie temu.
Mijały
minuty i nie działo się nic, a brzęcząca w uszach dziewczyny cisza stawała się nie
do zniesienia.
Davina
powoli rozwarła powieki i ujrzała przed sobą brązowe, usiane podpisami i
krzywymi serduszkami drzwi. Z trudem przełknęła gorycz nieudanego skoku
w czasie.
"Daisy
kocha Mike'a i Mike kocha Daisy."
"Pat +
Cat = WNM = Wielka Nieskończona Miłość."
"Nienawidzę
Snape'a."
"Bądź
szczęśliwa i nie przejmuj się innymi."
Ślizgonka
oderwała wzrok od uczniowskich bazgrołów i wyszła z kabiny.
– Mówi się
trudno – szepnęła w kierunku zaczerwienionej szatynki, która pojawiła się w
pięciu lustrach.
Davina
zacisnęła zęby na dolnej wardze i podniosła torbę. Zamierzała opuścić łazienkę
i ułożyć do wieczora plan awaryjny. Tuż przed naciśnięciem klamki usłyszała
dudnienie. Zamarła w bezruchu, nasłuchując przytłaczającego, narastającego
odgłosu, dochodzącego jakby z wnętrza jej umysłu. Skórzane ramię wysunęło
się z palców Daviny. Spod otwartej klapy torby wyleciała buteleczka wypełniona
atramentem i rozbiła się z trzaskiem o brudne kafelki.
DU–DUM. DU–DUM.
Dziewczyna
opadła na kolana, lądując z dłońmi w granatowej, niemal czarnej mazi i wśród szklanych
odłamków. Jęknęła z bólu, gdy jeden z nich poranił skórę nadgarstka do krwi.
Uporczywe dudnienie nie ustępowało, rozsadzając jej głowę. Całym pomieszczeniem
wstrząsnęło; okiennice pootwierały się z hukiem, wpuszczając do środka mroźny
powiew. Nastolatka z trudem dźwignęła się na nogi i dopadła do umywalki.
Świat zaczął
wirować i ciemnieć, a silny podmuch wiatru pchnął ją w kierunku otwartego okna. Jeszcze
chwila, a wypadnę, pomyślała rozpaczliwie, jednak czuła się zbyt słaba, by
stawić opór. Pozwoliła wirowi wessać się do środka.
*
Przypominało
to bieg do tyłu w przyśpieszonym tempie. Smugi cieni i kolorów zlewały się w
jedno i tylko nieliczne sceny zostały rozpoznane przez Davinę. Cofała się i
cofała, poprzez hogwarckie korytarze, wśród dziesiątek adeptów magii i między
lochami, kiedy to rankiem wykradła się po cichu z pokoju wspólnego, by zawitać
w tajnej kryjówce. Opadła na łóżko i minęła krótki, mało znaczący sen, a potem
wyskoczyła z pościeli i trafiła do salonu, gdzie niespełna pół godziny
wcześniej skonfrontowała się z Baldrikiem.
I nastąpił
koniec, jakby czas pstryknął palcami i poinformował ją, że powinna już
zakończyć podróż. W scenerii pojawił się kominek z dogasającym drewnem,
bogactwa, czarne fotele i kolumny. A między nimi on.
To był właśnie ten moment, by przeżyć wszystko na nowo.
*
– Davina?
Dziewczyna
schowała stary pamiętnik za plecami i odwróciła głowę w bok.
– Co ty
tutaj, do cholery, robisz? – zapytał Baldric. Ziewnął bez zakrywania ust.
– Czekałam
na ciebie – odpowiedziała, podnosząc się z wygodnego siedziska. Była odrobinę zamroczona,
a wzdłuż jej pleców przebiegały dreszcze, ale z pewnością zachowała trzeźwość
umysłu.
Udało się. Każde
podejrzenie dotyczące dzienników prędzej czy później wkraczało do
rzeczywistości i okazywało się być prawdą.
Blondyn
uniósł brwi. Nie był przyzwyczajony do jakiegokolwiek zainteresowania ze strony
Daviny, jednej z niewielu uczennic z Domu Węża, która nie uległa jego
wątpliwemu urokowi.
– Czyżby? –
zagaił, uśmiechając się.
– Wiem, że
co noc sprawdzasz pokój wspólny. Szukasz łobuzów, którym mógłbyś wlepić szlaban
– rzekła neutralnym głosem, dodając w myślach: i
ofiar.
– Skąd...? –
Pewność Baldrica topniała jak kostka lodu wystawiona na słońce.
– A co, to
jakiś sekret? – zaśmiała się. – Wiem o tobie wiele.
Ślizgon
zgrzytnął zębami.
– A ja wiem,
że od rozpoczęcia roku szkolnego prowadzasz się z mięczakiem Lupinem.
– Nie
interesuję się nim. I ty też nie powinieneś.
Baldric
podszedł do Daviny i okrążył ją niczym lew przygotowujący się na pożarcie
rannej antylopy.
– Nie
powinienem? Kolorowy naiwniak, który notorycznie robi z siebie pajaca. Takich
jak on trzeba...
–
...zostawić w spokoju i cieszyć się, że jest się lepszym od niego. – Dziewczyna
podeszła do czarodzieja, usatysfakcjonowanego jej słowami. – Szykowałeś coś,
prawda?
Blondyn
zmrużył powieki. Metaliczny odcień tęczówek uwydatniał wyniosłą naturę
chłopaka.
–
Szykowałem? Maximilian ci powiedział?
– Chciałeś
dać Lupinowi nauczkę za to, że ze mną rozmawiał? – drążyła uparcie Davina. Bliskość
Baldrica napawała ją odrazą, ale musiała go uciszyć na jakiś czas. Był
nieobliczalny, groźny i trudny do usunięcia. Syn słynnego londyńskiego
arystokraty, który dołożyłby wszelkich starań, żeby znaleźć osobę odpowiedzialną
za zrobienie czegoś złego jego dziecku. Za to od dawna wiedziała, nie było to
też sekretem, że Baldric gardził uczniami z innych domów, zwłaszcza tymi z
Hufflepuffu. Chciała zapewnić Tedowi bezpieczeństwo. Zresztą nie tylko jemu, bo
również Irmie, Norah i Derekowi. Jedynym wyjściem było wykorzystanie słabości
Ślizgona.
– W co ty
grasz, Davino? – zapytał. – Od lat nie znoszę błazna. To nie ma nic wspólnego z
tobą, skoro się z nim nie spoufaliłaś.
– Jeśli zależy
ci na tym, by zdobyć moją... przychylność, to wiedz, że nie cierpię znęcania
się nad słabszymi. Popraw swoje postępowanie, a może dam się zaprosić na
najbliższe wyjście do Hogsmeade – odparła miękkim głosem, przesuwając opuszkami
po torsie Baldrica. Paliła ją nienawiść, której nie mogła po sobie pokazać.
Gdyby miała przy sobie różdżkę, może i transmutowałaby go w ropuchę na kilka
dni.
– Wreszcie
nabrałaś rozumu do główki? Idź spać, ptaszku, bo jeszcze pójdziesz na lekcje
niewyspana. Byłaby wielka szkoda, gdybyś nie zanotowała czegoś ważnego –
powiedział chłopak szorstkim tonem.
– Dobry
pomysł. Do zobaczenia.
Davina
przeszła luźnym krokiem do dormitorium dziewcząt, ściskając pod koszulą
pamiętnik. Choć Baldric nie stracił czujności, tę rozmowę wygrała.
I zwyciężyła
nad wewnętrzną barierą, która uniemożliwiała jej swobodne używanie darów.
Pokonała niewiarę.
*
Ted
posmarował przypieczoną kromkę chleba wiśniowym dżemem i spojrzał na sklepienie
Wielkiej Sali. Od samego przebudzenia doznał kilkakrotnego niewyjaśnionego
przeczucia, że w ciągu dnia wydarzy się coś złego. Wolał jednak skupić swą uwagę
na Davinie, siedzącej między Irmą i Derekiem przy stole Ślizgonów. Wymieniali
uśmiechy, a serce młodego Lupina rosło.
Wkrótce potem
nadleciała ptasia poczta. Isabel, sowa Teda, rzuciła mu na talerz świeży
egzemplarz Proroka Codziennego i małą, zawiniętą w rulonik karteczkę. Obawiał
się, że to od Victoire. Po rozwinięciu liścika odetchnął z ulgą. Wepchnął do
dzióbka ptaka dwa słone chrupki i przebiegł wzrokiem po treści.
Jeśli chcesz
porobić coś ciekawego, spotkajmy się po kolacji na siódmym piętrze. Nie mamy
dzisiaj wspólnych zajęć.
Davina
Dobra i zła
wiadomość,
pomyślał Ted ze słodko-gorzkim zadowoleniem. Poprzedni wieczór uratował go
przed całą paletą negatywnych emocji i jak najbardziej chciał spędzić ze
Ślizgonką kolejny. Zerknął na tytułową stronę magicznego dziennika i podał
gazetę Crispinowi. Wolał raz jeszcze zatrzymać wzrok na Davinie niż przeglądać
Proroka.
– Na co się
tak gapisz? – Gavin trącił go łokciem.
– Nie na
ciebie – odparował Ted i wgryzł się w słodką, spieczoną kanapkę.
*
W ponurym
gabinecie nauczyciela obrony przed czarną magią trwała trzyosobowa narada. Leon
Eliot, szarpiąc czarną, kozią bródkę, patrzył to na Eve Garnett, to na Toma
Dovera.
– Mierniki
nie kłamią. W Hogwarcie doszło do spięcia, stężenia niesamowitej ilości
energii, ale jest coś więcej – wyjaśnił nonszalancko profesor Eliot, stukając
swoimi okazałymi pierścieniami o mahoniowy blat biurka. Pozostała dwójka patrzyła
na niego wyczekująco. Leon nauczał surowo od pięciu lat, ale nade wszystko był
fanatykiem magii i badaczem. W swoich komnatach, do których nie wpuszczał nawet
skrzatów domowych, trzymał własne wynalazki i masę obrośniętych kurzem
przedmiotów nieznanego pochodzenia. Nie był specjalnie lubiany, ale bardziej
szanowany niż względnie tolerancyjna Eve czy wesołek Tom parający się
eliksirami.
– Co? –
zapytała sceptycznie profesor Garnett, krzyżując ręce na piersiach.
– Chyba za
bardzo cię uwiera ten wysoki, koronkowy kołnierzyk, moja droga – odparł
uszczypliwie Leon. – Widzisz, nie dzieliłbym się z wami tymi odkryciami, gdyby
nie fakt, że jestem strasznie podekscytowany – dodał, dotykając złotej
sprężynki dziwacznego urządzenia.
Eve
prychnęła.
– Od dawna
spisuję te wyniki. Dzień w dzień. O tej samej porze. Bywają małe odchylenia,
ale dzisiaj, grubo po dziewiątej, wszystkie wskaźniki, o tutaj – stuknął
paznokciem w szkiełko, za którym skrywały się cztery tarcze, łudząco
przypominające te zegarowe – stało się coś niesamowitego. Mam wręcz prawo
przypuszczać, że... załamanie czasu.
– Wychodzę.
Nie będę słuchać tych bzdur! – warknęła kobieta, podrywając się z krzesła. –
Zabierasz nam przerwę, a ja muszę dokończyć sprawdzanie zadań domowych.
– Jesteś
zbyt ciekawska, żeby wyjść! – rzucił Leon, śmiejąc się. Eve tupnęła obcasem o
drewnianą podłogę i powróciła na miejsce z obrażoną miną.
– Co prawda
nie wiem jeszcze, skąd i jak, ale sądzę, że w murach Hogwartu kryje się źródło
potężnej magii. Jeśli będzie pojawiać się cyklicznie, to znaczy, iż urządzenie
działa poprawnie i gościmy tu samego Merlina. Albo kogoś potężniejszego. Ale
jeżeli to jednorazowy wyskok... – Leon pochylił się nad czarodziejami – ...to
wpadnę w furię i wyrzucę ten złom przez okno do jeziora.
– A
zmieniacz czasu? – zasugerował Tom.
– Nawet
dyrektorka szkoły nie mogłaby być w jego posiadaniu, poza tym magia pochodząca
od przedmiotu nie wywołałaby takiego skoku magicznych parametrów! Codziennie
używa się tu setek różdżek.
– Co
zamierzasz zrobić? – Tym razem odezwała się profesor Garnett, zakładając za
uszy luźne kosmyki ciemnych włosów.
Leon
odchylił się na fotelu i ryknął śmiechem.
– Cokolwiek,
byleby dowiedzieć się, co za tym stoi.
*
Dzień nieznośnie
dłużył się Tedowi. Gdyby miał machinę czasu, nie omieszkałby jej wykorzystać,
by pominąć parę godzin i przenieść się do przyszłości. Zaraz po zjedzeniu
puddingu czekoladowego odszukał Davinę i razem udali się na siódmą kondygnację,
po drodze gawędząc o tym, co wydarzyło się na lekcjach. Gdy stanęli przed pustą
ścianą naprzeciwko gobelinu Barnabasza Bzika, młodego Lupina tknęło przeczucie.
– Pokój
Życzeń? – zapytał, spoglądając na Davinę. Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się
delikatnie.
– Naprawdę
nie wpadłeś na to wcześniej? Nie ma tutaj zbyt wielu atrakcji i byłam pewna, że
już słyszałeś o tym miejscu. Nie znałam akurat tej nazwy,
zawsze traktowałam to miejsce jak magiczną kryjówkę spełniającą zachcianki –
odpowiedziała.
Ted
zarumienił się.
– Oczywiście, wiem o Pokoju Życzeń – odparł.
Harry Potter
podzielił się z chrześniakiem wszystkimi sekretami Hogwartu i we wcześniejszych
latach Teddy plądrował zamek z przyjemnością. Jednak z Pokojem Życzeń nie
wiązał żadnych dobrych wspomnień.
Chcę zobaczyć
moich rodziców, proszę, myślał, ale marzenie nigdy się nie spełniło. Ilekroć zajrzał do środka,
po Remusie i Nimfadorze nie było ani śladu. Puste pomieszczenie, tak samo puste
jak serce Teda.
Davina
przeszła trzy razy pod ścianą i pojawiły się drzwi.
– Zapraszam
– rzekła nieco zalotnie i przepuściła Teda.
Puchon
natychmiast po przestąpieniu progu zapomniał o przykrych wspomnieniach z
przeszłości. Znaleźli się na polanie, pod nocnym niebem przyozdobionym tysiącem
gwiazd. Trawa szumiała cicho.
– Rany –
westchnął z podziwem Ted. – Nie wiedziałem, że tak można.
– Pomyślałam
o zaczarowanym sklepieniu, nocy i lesie. Chodź, gdzieś w pobliżu powinien być
koc i kosz z rogalikami. – Davina ujęła ciepłą dłoń chłopca i zaprowadziła go
na środek pomieszczenia.
– To nie
koniec atrakcji – uściśliła, rozkładając pled. Gdy rozsiedli się wygodnie,
unieśli głowy, patrząc wprost na imitację nieba. Zaczęły pojawiać się planety,
księżyce, gwiezdne pyły tworzące feerię barw i mgławice.
Mieli cały
Wszechświat na wyciągnięcie ręki.
– Opwiedz mi
coś o sobie – zagaił Ted, odrywając wzrok od kosmicznej scenerii i patrząc na
Davinę. Ciemność nie przeszkadzała mu, by dostrzec jej naturalne i subtelne
piękno. Kształt nosa, delikatne rysy twarzy, a także zarys loków.
– Co chcesz
wiedzieć?
– Wszystko –
odparł szczerze.
*
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńZaklepuję miejsce, a do końca tego tygodnia spodziewaj się mnie z powrotem ;)
Dzięki, ja u Ciebie też nadrabiam zaległości :)
UsuńJestem :)
UsuńNa początek, sprawy techniczne... Mi też nie działa grafika na podglądzie. Myślałam, że tylko u mnie tak się dzieje, ale widać, że i ty masz też ten sam problem. Ciekawa jestem, czy ta usterka minie.
Co do rozdziału.
Podobał mi się :) Oczywiście nie przeszkadza mi to, że postanowiłaś pisać o swoich aspektach magii. To świadczy jedynie o Twojej bardzo dobrej wyobraźni:) Dziwna moc magi o Świetle i Czasu jest niezwykle intrygująca.
To cofnięcie się w czasie.... Ładnie to wszystko opisałaś. Devina czuła dokuczliwy ból związane z cofnięciem się w przeszłość. Może tak się stało, bowiem dziewczyna przeniosła się po raz pierwszy? A może będzie się tak działo za każdym razem? Jeżeli tak, to nie radziłabym Devinie ponownie tego robić.
No ale przez to sytuacja w pokoju wspólnym przebiegła inaczej i Baldric inaczej już na to spostrzegł i nie skrzywdził Isabelle. Devina tym sposobem jeszcze zataiła przed Tedem swoje moce, przez co jestem ciekawa, kiedy Ted się o tym dowie.
Ale widzę, że nauczyciel OPCM już szpieguje i zaczął zastanawiać się nad tymi niespotykanymi mocami. Ciekawe, ciekawe.
A scena z Pokoju Życzeń bardzo urocza:) To gwiaździste niebo, las... ach, też bym chciała znaleźć się w takim miejscu^^ Choć z tego co ja wiem... jedzenia Pokój Życzeń nie materializuje, więc rogaliki nie powinny się tam pojawić. No chyba że Devina już wcześniej sobie je przyniosła do tego niezwykłego miejsca?
Cieszę się, że opowiadanie będzie miało więcej rozdziałów. Historia wydaje się bardzo interesująca :)
Pozdrawiam :)
Druga! Też zaklepuję sobie miejsce.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i jestem zachwycona. W końcu ktoś zagłuszył tą ciszę w Internetach :D
Rozdział przeczytałam ogóle wrażenia? Bardzo mnie to integruje. zwłaszcza Davina. Jej relacje z Tedem są takie fascynujące, a ich rozmowa w Pokoju Życzeń może być ciekawa w sumie mogę się, tylko przyłączyć do chóru pochwał. Nie umiem jakoś napisać nic więcej, albo czegoś bardzej konstruktywnego w tym temacie.
OdpowiedzUsuńOgólnie mi się podobało ^^. Tyle, że jestem dosyć sceptyczna wobec tych dodatkowych aspektów magii, których nie było w kanonie. Nie lubię literatury fantasy i zawsze z dużym dystansem podchodzę do tego typu kwestii, a także do naginania kanonu. Bo to jednak jest pewna ingerencja. Nawet nie same moce Daviny, a ci wszyscy dziwni Soarowie, Wybranki, kapłanki i tak dalej. Nie jestem zwolenniczką takich rzeczy, bo kojarzy mi się to zbyt mocno z fantasy. Dla mnie w HP było wystarczająco dużo magii ^^. Tym bardziej, że nie mam pojęcia, co co będzie w tym chodzić i czy to będzie się wpasowywać w kanon, czy może będzie drastycznym odchyleniem. W Gryfonce zresztą chyba też chciałaś wprowadzać tego typu niekanoniczne motywy?
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak, pomijając niekanoniczność, jest ciekawie. Davina musi mieć bardzo duże zdolności, skoro była w stanie przenieść się w czasie. Ciekawe w ogóle, skąd to ma, i dlaczego akurat ona. I dlaczego została porzucona w dzieciństwie. A to, w jakim momencie wylądowała, to był przypadek? Niemniej jednak, skoro w nowej rzeczywistości nie musiała uleczać Isabel, to nie zdradziła się przed Tedem ze swoimi zdolnościami i pewnie on jeszcze się o tym nie dowie.
Kiedyś jednak pewnie przyjdzie taki czas, kiedy go wtajemniczy. Zastanawiam się, jak do tego dojdzie. I ciekawią mnie ich relacje, bo widzę, że odkąd się poznali, coś ich do siebie ciągnie.
O, nawet Pokój Życzeń się pojawił ^^. Wreszcie coś bardziej hogwarckiego :).
Ogólnie było fajnie. Tylko mam nadzieję, że nie przeholujesz z modyfikacjami i naginaniem kanonu. I z fantasy. Nie zniosłabym zbyt dużej ilości fantasy. Szkoda byłoby popsuć tak dobrze zapowiadającą się historię.
A, i mogłabyś robić akapity w tekście ^^. Estetyczniej by to wyglądało ^^.
Cieszę się, że pisanie opowiadania o Tedzie pochłonęło Cię i możemy się spodziewać jeszcze ciekawszej historii :) Ja też jestem tym wszystkim zaintrygowana i nie zawaham się bić brawa za to, że sięgasz po nowe motywy, nowe ścieżki mocy, że tak powiem :P To sprawia, że opowieść jest oryginalniejsza i ciekawsza ^^
OdpowiedzUsuńRozwalił mnie napis ,,Nienawidzę Snape'a." Haha, ach, te tworki w szkolnych toaletach… :P
Niezwykle spodobała mi się ta mała narada i słowa o czymś potężnym na miarę Merlina. Klimatyczna scena. Moją uwagę przykuła też postać Eliota, jego łakomość na wiedzę o magii i wymyślne wynalazki ;) Widzę, że mężczyzna zamierza zabrać się za poszukiwania źródła tych… anomalii. Ciekawe co z tego wyniknie. Czy będzie chciał powstrzymać Davinę?
Spotkanie w Pokoju Życzeń wyszło bardzo ładnie. Magiczne miejsce – świetne do pogłębiania relacji. Zasmuciła mnie tylko wzmianka o życzeniu Teda – no tak, nawet zaczarowany pokój nie jest w stanie oddać mu rodziców. Dobrze, że pokazałaś, jak bardzo chłopak odczuwa ich brak w swoim życiu.
Pozdrawiam i życzę weny ^^
Jak wiesz, ja nie czytałam tej powieści, więc zapewne nie będzie dla mnie nic szokującego w tym, co nam tu zaserwujesz, bo nie mam porównania. Także o mnie martwić się nie musisz ^^ Moce Daviny są... spektakularne, tak, tak właśnie bym je określiła. Gdy zaczęła cofać się w czasie to tak, jakby w mojej głowie uruchomił się film i wszystko przemknęło mi przed oczami. Byłam pod wrażeniem. Baldricka nie lubię i zastanawiam się, na jak długo Davina zdoła go zwieść. Wydaje mi się bowiem, że chyba do głupich ten chłopak nie należy. Podoba mi się, że grono nauczycielskie zaczyna węszyć, to logiczne, że użycie takiej mocy nie mogło przejść niezauważone. Odnośnie przepowiedni nie spekuluje, bo takie motywy są szerokie i mogą dotyczyć naprawdę tylu rzeczy, że szkoda czasu :D:D
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał. Zresztą, twoja twórczość nigdy nie zawodzi - jest genialna! Pozdrawiam ciepło :*
Muszę przyznać, ze jest coraz bardziej ciekawie. Cieszę się, że postanowiłaś napisać długie opowiadanie, bo jednak skoro postanowiłaś wplątć zupełnie inny rodzaj magii, to byłoby nieładnie nie rozwinąć takiego wątkuxD i z pewnościa oryginalnego pomysłu. bardzo ciekawi mnie Davina, ale ona najwyraźniej sama nie do końca ogarnia swoich mocy... Kurde, to przechodzneie w czasie jest naprawdę niezłe, ciekawe, jak to działa... i czy przeniesie dsię do jakiegoś alternatywnego świata? Przed Tedem chyba ejszcze większe zaskoczenie, mam nadzieję, że opiszesz ich rozmowę, bo liczę takźe na uczucia w tej konwersacji (myślę,że chłopak zmieni zdanie na temat pokoju życzęn xD). z niecpierliwością czekam na ciąg dalszy i zapraszam do mnie na nowość zapiski-condawiramurs.blogspot.com
OdpowiedzUsuń